YT360.PL — Pierwszy w Polsce marketingowy przewodnik po YouTube

YT360

YouTube zakrzywia rzeczywistość, czyli co jest nie tak z “YouTube Rewind 2018”

Na przestrzeni ostatnich lat YouTube przyzwyczaił nas już do swoich corocznych podsumowań „YouTube Rewind”. Materiały z tej serii zazwyczaj z miejsca stają się viralowymi hitami platformy, zbierając tysiące komentarzy i udostępnień. Nikt nie spodziewał się chyba, że tegoroczny „Rewind” wzbudzi tak duże kontrowersje, a liczba kciuków w dół będzie pięciokrotnie większa niż tych skierowanych w górę…

Pierwsze podsumowanie „YouTube Rewind” ukazało się w 2010 roku i z miejsca zdobyło serca widzów. Konwencja jest bardzo prosta. YouTube zbiera w jednym miejscu najciekawsze filmy, zjawiska i trendy, które w danym roku cieszyły się największą popularnością na platformie, a następnie tworzy nowy materiał w którym pojawiają się najróżniejsze gwiazdy i dziesiątki nawiązań do tego czym żyli internauci w mijającym roku. Warto zauważyć, że wszystko kręci się wokół amerykańskiego YouTube, choć nie brakuje akcentów międzynarodowych. W 2014 roku jedną z gwiazd filmu „Rewind” był pies pająk od Sylwestra Wardęgi, który bił wówczas rekordy popularności. Od samego początku seria ta miała pokazywać platformę należącą do Google jako jeden z najważniejszych elementów współczesnej popkultury, którą twórcy kreują razem ze swoimi widzami. Niestety, wygląda na to, że w tym roku wygrała pewnego rodzaju poprawność i wygładzanie wizerunku serwisu…

Ten zły YouTube…

Gdyby spytać polskich widzów o najgłośniejsze materiały, które podbiły YouTube w 2018 roku, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wygrałyby… patostreamy. Niestety, zjawisko to było przez cały rok szeroko opisywane nie tylko w internecie, ale i na łamach tradycyjnych mediów. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ amerykański YouTube, który co roku dominuje w materiałach „Rewind” wcale nie był lepszy. Jeśli chodzi o najgłośniejsze filmy publikowane w sieci, którymi żyli amerykanie, na pewno można byłoby wymienić obrzydliwy materiał Logana Paula z japońskiego „lasu samobójców”, wielką walkę bokserską celebrytów z YouTube i kontrowersyjny konflikt PewDiePie’a z T-Series (patrz film poniżej). Nie brakowało też głośnych rozstań gwiazd, czy viralowych absurdów w stylu Johnny Yes Papa. Żadna z tych sytuacji nie pojawiła się jednak w tegorocznym „Rewind”. Mam wrażenie, że YouTube postanowił zakrzywić rzeczywistość i podsumować tylko to, co było bezpieczne i niezbyt kontrowersyjne. Niestety, Google zapomniało, że ich platformą, w pewien sposób, rządzą użytkownicy. Ilość „łapek w dół” pod „YouTube Rewind 2018” to chyba najlepszy dowód na to, że coś poszło nie tak.

Cenzura, czy kontrola jakości?

Z jednej strony nie dziwię się, że YouTube „wygładza się” w swoim podsumowaniu. Najwięksi twórcy, tacy jak PewDiePie, czy bracia Logan, którzy na platformie pobili wszelkie rekordy popularności, budzą ostatnio coraz więcej kontrowersji. To na pewno wygodne, ale ktoś tu zapomniał chyba o tym, że w całym tym biznesie, zasady dyktują wyświetlenia za którymi stoją widzowie. Usunięcie kontrowersyjnych gwiazd z podsumowania zaowocowało ogromną krytyką ze strony użytkowników YouTube.

Musimy pamiętać o tym, że nie mamy tu do czynienia z telewizją. YouTube to nadal serwis społecznościowy. Google może mieć swoją wizję platformy, ale dopóki bazuje ona na treściach tworzonych przez użytkowników, trzeba się z nimi liczyć. W pełni rozumiem to, że YouTube stara się unikać negatywnego PR’u, ale udawanie, że na platformie nie dzieje się nic kontrowersyjnego to mało skuteczne rozwiązanie. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka. Platforma może albo zrezygnować z materiałów swoich największych (ale i bardzo nieobliczalnych) twórców i tym samym stracić miliony dolarów, albo pogodzić się z tym, że youtuberzy nie są kontrolowani przez żadne kontrakty, scenariusze i wytyczne.

Osobiście wolałbym, żeby YouTube był faktycznie kojarzony z czymś na kształt nowej telewizji, która wyrwała się z konwenansów towarzyszących mediom tradycyjnym. Chciałbym, żeby wartościowy content królował nad prankami i gameplayami. Chciałbym, żeby YouTube nie kreował się na nowe MTV (już po tym jak przestało być ono telewizją muzyczną). Niestety, to tylko moje pobożne życzenia.

Wszystko idzie w zupełnie innym kierunku. Jak widać po wyświetleniach, najlepiej klika się prosta rozrywka nierzadko połączona z umacnianiem wizerunku celebrytów, głupotą i tanimi kontrowersjami. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – to właśnie te treści przynoszą YouTube milionowe zyski z reklam. Szkoda tylko, że platforma nie ma odwagi, żeby przyznać się do tego kto tak naprawdę jest wizytówką ich marki.